Kolejny, bardzo ważny rozdział w moim sercu włóczęgi odgrywają Czechy. Jako mała dziewczynka często jeździłam z rodzicami do Czech, ale były to jednodniowe wycieczki z racji tego, że do najbliższego miasta naszych sąsiadów mamy ok. 100 km. Później, już mniej więcej od czasów szkoły średniej, jeździłam do Czech na narty, ale nie był to Kraj hradecki (Královéhradecký kraj) ani region Nysy Łużyckiej, jak dotychczas, ale Kraj ołomuniecki (Olomoucký kraj), a latem także Morawy oraz Kraj środkowoczeski (Středočeský kraj). Można powiedzieć, że oprócz tego, że zahaczyłam także o Karlowe Wary, do których chętnie powrócę na spokojnie), to do przemierzenia zostało mi całe południe tego kraju.
Zapraszam na vloga z zimowej podróży do Czech:
Jakie mam doświadczenia związane z Czechami, co jeść, gdzie spać i jak poruszać się po nich tanio opowiem Wam w tym poście poniżej.
1. Transport.
Do Czech dostaniemy się za pomocą każdego środka transportu i nawet w malutkich mieścinach są przystanki autobusowe, dzięki którym możemy przemieścić się do kolejnej mieścinki lub większego miasta gdzie znajdziemy także sieć pociągów. Czesi mają także świetnie rozwinięte szlaki rowerowe, bo pamiętajcie, że oni kochają sport, a do Pragi dotarłam raz także samolotem więc i to jest możliwe i bezproblemowe, a poza tym raczej poruszam się po nich autem. Parkingi nawet w mniejszych miastach są zazwyczaj płatne – jak na warunki polskie nie są drogie, ale przykładowo po stolicy kraju lepiej poruszać się komunikacją miejską. Po pierwsze unikniemy stresu związanego z szukaniem parkingu i jednoczesnym marnowaniem czasu, a po drugie komunikacja miejska także nie należy do najdroższych. Przykładowo ja zawsze kupuję bilet minimum całodzienny, ale oczywiście bardziej opłaca się zakupić go na min. 3 dni i do tego na wszystko, czyli tramwaj, metro i autobus. Komunikacja miejska w Pradze działa praktycznie przez całą noc i można za pomocą niej dotrzeć nawet w bardzo odległe miejsca miasta.
Powrót do menu głównego – klik
2. Noclegi.
Ok – dojechaliśmy do Czech i co dalej? Jeśli zdecydujecie się tu pozostać przynajmniej na jedną noc, to oczywiście należałoby znaleźć nocleg. Opcji jest wiele począwszy od spania w samochodzie (ja mam auto typu combi i zawsze kiedy jadę gdzieś na jedną noc (zdarzało się też ich kilka pod rząd), a nie ma pory zimowej, to śpię w samochodzie. Wystarczą karimaty żeby nie wbijać sobie obudowy od koła zapasowego w plecy i jest bardzo przyjemnie. Podczas upalnego lata śpiwór to za dużo, a było i tak, że 5 stopni w majowy wieczór plus ulewa sprawiły, że ani śpiwory i koce, ani dodatkowo dwa pieski nie ogrzały mnie wystarczająco:).
Jeśli chcecie poczuć się bardziej komfortowo możecie użyć także karimat samopompujących, ale mi osobiście nie sprawdziły się one jako podkład w aucie, ale podobno na płaskim dają radę bardzo dobrze, natomiast materac jest w przypadku naszego auta za wysoki i jeśli wieczorem chcemy się napić piwka, to pozycja siedząca możliwa jest tylko ze spuszczoną na bok lub do przodu głową;) ale ja nie o tym… powiedzmy, że jest lato, macie namiot, chcecie kemping – kempingów Ci w Czechach pod dostatkiem! Dzisiaj, w dobie gdzie internet jest praktycznie wszędzie, a jeśli nie, to prawdopodobnie ten, który mamy w komórce wystarczy nam na sprawdzenie miejsca położenia kempingu, znalezienie go jest praktycznie bezproblemowe. I tutaj kolejny bonus – kempingi w Czechach są zazwyczaj tańsze, a czasem nawet dużo tańsze niż te w Polsce, tym bardziej w popularnych destynacjach. Przykładowo kemping w Gdańsku, to koszt ok. 65zł / dobę (2 osoby, pies, auto, namiot), natomiast w Czechach to koszt od 25zł – nawet w Pradze.
Jeśli jest zima i chcecie spać w ciepłym pokoju, to możecie użyć popularnych obecnie wyszukiwarek online i wtedy układacie sobie cenę od najniższej, ale możecie także jechać w ciemno i najzwyczajniej w świecie pytać o wolne pokoje w pensjonatach lub chatkach prywatnych z napisem „ubytovani” na tabliczce przy drzwiach lub na płocie od posesji. Z doświadczenia wiem, że znalezienie noclegu w okolicach polskiej granicy, w czasie gdy w Polsce trwają ferie zimowe graniczy z cudem, ale nie jest niemożliwe;)
Ostatnią z interesujących mnie opcji są chaty, inaczej zwane domki bungalowe. Na niektórych kempingach możemy dostrzec zarówno takie, wolnostojące, jak i takie w stylu postkomunistycznym, czyli blaszaki-szeregówki – są one zazwyczaj dużo tańsze od tych drewnianych, ale ich standard jest niższy. Dla przykładu w obu chatach dostaniemy pościel i łóżka, ale w tych drewnianych wszystko będzie nowoczesne – a za to się płaci. Pamiętajcie, że w takich domkach nie ma ani ogrzewania (jeśli zdecydujecie się na taki wybór w okresie wiosny lub jesieni, to śmiało możecie wziąć ze sobą z domu farelkę i podłączyć ja w domku do kontaktu), ani toalety więc jeśli macie tzw. problemy z pęcherzem, to lepiej wybierać te, które są usytuowane blisko toalety. Kolejna istotna kwestia jest taka, że domki są na min. ileś osób i tak dla przykładu jeśli macie spać np. w 4 osoby na kempingu, to tańszą opcją będzie wynajem takiej chaty, ja jednak nie korzystam z takich udogodnień, ponieważ wybieram kempingi znajdujące się nad jeziorem i wolę mieć widok na to jezioro:) Nad brzegiem jezior często stoją też przyczepy, ale zazwyczaj są zarezerwowane lub własnością ludzi, którzy opłacili ich postój za cały rok. Nic nie stoi na przeszkodzie żebyście i Wy taką przyczepkę nad czeskim jeziorem ustawili – koszt nie jest wysoki – uwierzcie mi na słowo:)
Powrót do menu głównego – klik
3. Jedzenie.
fot. Langosz jedzony przeze mnie na festiwalu piwa w Pradze na Žižkovie.
Na temat jedzenia w Czechach opowieść jest krótka – jest mega drogie. Ale, ale…ale tylko to, które kupić możesz w sklepie;) Tak, to paradoks. Najdroższe jest właściwie wszystko, co nie jest piwem i rumem oraz winem znalezionym na promocji. W sumie piwo bez promocji jest nawet 2-3 razy tańsze niż to samo, znalezione na sklepowej półce w polskim sklepie więc na promocji szukamy tylko rumu i wina;). My jednak chcemy zjeść obiad, śniadanie, a czasem może i kolację i co zrobić? Jeśli chodzi o prowiant zakupiony w sklepie, to ceny marketowe od tych z małych sklepików są tylko ok. 1/4 – 1/3 tańsze więc nie musimy na siłę szukać molochów jeśli na swojej wiosce znajdziemy mały sklepik, co ciekawe, najczęściej prowadzony przez wietnamczyków. Tak więc możemy kupić sobie suchy prowiant na śniadanie i kolację, w postaci rohlików (prosty rogalik z ciasta na bułeczki), pomazanki (coś pomiędzy serkiem do smarowania, a masłem), białej papryki, bo ta w Czechach jest najtańsza oraz jakiegoś sosu do polania albo musztardy – te w Czechach są pyszne i bardzo tanie. To nasz zestaw kempingowy, ale coraz częściej decydujemy się na to żeby nie kupować 2 skrzynek piwa na kemping, tylko pić je nalane prosto z kija wraz z zakupionym w kempingowej knajpeczce obiadem. Pytacie dlaczego, skoro piwo jest na kempingu droższe? Tak, jest droższe od tego, które można kupić w sklepie ok. 2-3 razy, co po przeliczeniu nadal daje nam sumę, którą jesteśmy w stanie za to piwo zapłacić, a mianowicie od 3,5-4,5zł za pół litra świeżego piwa z beczki. Wydaje się drogo? Pamiętajmy, że najtańsze czeskie piwo lane w knajpie dużego polskiego miasta, to minimalny wydatek ok.8zł za te same pół litra, a do tego niestety brak umiejętności i chęci lania go wg czeskiej tradycji zniechęca do jego wypicia całkowicie. Ile kosztuje obiad w knajpie? To zależy. Od miejscowości (czy jest to zagłębie turystyczne, mała wioska czy wielkie miasto), ale ceny w 2018/2019 r. wahają się w granicach 80-120koron za obiad, składający się z jednego dużego albo dwóch mniejszych smażonych żółtych serów lub hermelinów (czeski camembert), frytek i omacki. Jako omackę rozumieć możemy zarówno sos tatarski, keczup jak i plaster pomidora lub kawałek ogórka. Warzywa nazywane są „zeleninou” i jeśli kupujemy coś z napisem „se zeleninou”, to zazwyczaj pytają czy chcemy omackę czyli sos tatarki dodatkowo, jeśli jednak kupujemy coś z tatarką czy też omacką, to w zestawie dostaniemy ten plaster czegoś tam (lub kawałeczki kapusty pekińskiej). Niestety kuchnia czeska jest raczej mięsna i mało skomplikowana więc jako osoba nie jedząca mięsa muszę się troszkę nagiąć i jeść w kółko to samo. Plus imprezowy bonus – langosz i zupa czosnkowa ub cebulowa, ale wegetarianin powinien na ich przygotowanie zwrócić szczególną uwagę! Często, nawet gdy pytacie czy jest z mięsem, właściciele kramików czy kelnerzy w restauracji odpowiadają, że nie, ale rzeczywistość jest inna. Zupy, nawet jeśli nie pływają w nich pokrojone w kostkę, kawałeczki szynki (co jest bardzo powszechne), to jest to po prostu rosół lub kostka rosołowa mięsna, zalana wrzątkiem i z dodatkiem czosnku i żółtego sera lub też podsmażonych cebulowych piórek. Osobiście nie jadam przypraw smakowych do zup, ale w sytuacji gdy bardzo chcę zjeść zupę, a do wyboru mam taką „wodziankę” z przyprawy i wrzątku lub tłuszcz kurzy z szybką, to zdecydowanie wybieram tę pierwszą:) Langosze są przysmakiem imprezowym – najczęściej można je znaleźć na straganach podczas uroczystości lub imprez, można też kupić je na niektórych kempingach. Choć smakołyk ten z założenia jest węgierskim, przyjął się bardzo dobrze zarówno w Czechach jak i ostatnio także w Polsce. Niestety ubolewa, bo oryginalnych langoszy dostać na co dzień nie można. Owszem, ciasto jest takie, jak być powinno, drożdżowe, puszyste i smażone szybko na bardzo gorącym oleju ( w Polsce robią także miksy ze smalcem więc na to należy uważać jeśli mięsa się nie jada), ale ich rozmiar oraz to, czym są okraszone niestety pozostawia wiele do życzenia. Bardziej smakowite są placki wielkości przewyższającej talerz obiadowy, a na górze polane masłem z czosnkiem oraz keczupem (ja osobiście jem bez keczupu), a na samej górze posypane startym żółtym serem. Niestety coraz częściej spotykam się z sytuacją, gdzie zamiast miksu świeżego czosnku z masłem dają pastę czosnkową lub masło z czosnkiem w proszku, a to niestety nie jest to samo. O kuchni czeskiej możecie poczytać w internecie lub publikację tych osób, które na tym się znają, a ja dla mięsożerców przedstawię jeszcze jeden przysmak do piwka, a mianowicie coś o dźwięcznej nazwie „utopenec” 😉 Z chlebkiem lub bez …
Powrót do menu głównego – klik
4. Atrakcje.
W Czechach uwielbiam min. to, że po największej, całonocnej imprezie zakrapianej hektolitrami złotego trunku, wstają raniutko, a właściwie skoro świt, często jedząc na śniadanie obiad (gulasz) i ruszają w drogę na swoich rowerach, ubrani w stroje sportowe i z uśmiechem na ustach. Niestety Polacy nie rzadko nie dorównują Czechom jeśli chodzi o uprawianie sportu. Mniejszą przepaść można dostrzec podczas zimowych spotkań na ośnieżonych szlakach. Myślę, że wtedy poziom zaangażowania (bo tylko o takim mówię) wyrównuje się. Atrakcji dla sportowych zapaleńców w Czechach jest bez liku. Niegdyś ceny karnetów narciarskich były stanowczo niższe niż po polskiej stronie granicy, ale z czasem ceny się wyrównały. Nadal uważam, że tras narciarskich w Czechach jest więcej i nie wszystkie są tak gęsto zaludnione podczas sezonów zimowych więc pomimo tego, że cena jest podobna, nadal opłaca się podjechać kilka km dalej i wypoczywać w czeskich kurortach. Zima w Czechach kryje w sobie także coś jeszcze – zazwyczaj jest tam śnieg! Wybierając się nawet na pieszą wycieczkę, możemy poczuć mega świąteczny klimat, oczywiście wszystko za sprawą tego, że Czechy to też góry, a tam klimat jest specyficzny.
Jeśli chodzi o letnie atrakcje, to oprócz zwiedzania dużych, typowo turystycznych miast (zobacz też Praga – za każdym razem odkrywam coś nowego) można spokojnie porzucić ich zgiełk i wybrać się np. na zwiedzanie winnic, których w Czechach nie brakuje lub rozkoszować się z chłodach murów jednego z licznych zamków i pałaców pozostałych na ziemiach czeskich.
Dla tych, którzy znaleźli odpowiednie miejsce do relaksu, wskazany jest oczywiście totalny odpoczynek i oderwanie od problemów dnia codziennego. Nas nigdy nie spotkały na campingach sytuacje nieprzyjemne, zakłócanie ciszy czy inne temu podobne, a imprezy, nawet te największe, kończyły się wraz z nadejściem godziny 22 i przenosiły z letnich, otwartych parkietów na te w zamkniętych klubach żeby nie przeszkadzać innym turystom, w tym rodzinom z dziećmi. W pensjonacie zimą sytuacja wygląda podobnie, no chyba, że traficie na taki, w którym lecą mecze i przyjmują zakłady bukmacherskie – a takich w Czechach nie brakuje – wtedy impreza może przeciągnąć się do godz.2:)